Wybór "Ciemnej strony Długiego Słońca", jako początku przygody z twórczością Gene Wolfe'a, może wydawać się niezbyt sensownym posunięciem, ponieważ jest to pierwszy tom serii prequeli do najbardziej cenionego przez fanów autora cyklu noszącego tytuł "Księga Nowego Słońca". Na niniejszą książkę padło jednak zupełnym przypadkiem i, chcąc nie chcąc, musiałem się z tym pogodzić.O dziwo, nie przeszkadzało mi to absolutnie, albowiem jeśli powieść ta odwołuje się - co jest chyba faktem - do wcześniej napisanych książek Wolfe'a, to samoistnie stanowi dzieło czytelne, a dzięki pewnym niedomówieniom - które w przypadku znajomości dzieł wcześniejszych niedomówieniami mogą nie być - potrafi nieźle zaciekawić. Ani przez chwilę nie miałem uczucia, że autor nie pisze o czymś, bo zakłada, że powinienem o czymś wiedzieć, ale po prostu nie mówi wszystkiego, by z czasem te brakujące elementy układanki w mistrzowski sposób, odkryć. Żadnego poczucia zagubienia, jedynie stopniowe odkrywanie coraz większego obrazu całości.Świat jest naprawdę niebanalny, choć zakładam, że po pierwszej powieści poznałem zaledwie maleńki wycinek tego, co ma do zaoferowania. Znajomo brzmiące nazwy, nawiązujące do religii i mitologii, technologiczny regres, sugerujący, że świat ów spotkała jakaś katastrofa, tajemniczy bogowie komunikujący - a raczej dawniej komunikujący się, bowiem w okresie, kiedy toczy się akcja książki, w niejasnych okolicznościach ich kontakt ze światem się urwał - za pośrednictwem wielkich ekranów. To naprawdę nietuzinkowy, pełen skrywanych sekretów świat, wciągający i przedstawiony w niesamowicie sugestywny sposób.Sama historia też jest mocno niejasna, a rola protagonisty, kapłana o imieniu Jedwab, ciężka do przewidzenia. Jego celem jest uratowanie przed zamknięciem swej podupadającej świątyni, ale gdzieś tam, za horyzontem jego osobistych kłopotów, czai się coś o wiele donioślejszego.Bardzo podobało mi się, że, jego historia, układa się nieco w opowieść w stylu noire. Chociaż być może doszukuję się tych tropów nieco na siłę, lecz po głębszym zastanowieniu mnóstwo przesłanek przemawia ku temu, że Gene Wolfe tak to właśnie sobie zamierzył. Oczywiście, nie można na to patrzyć wprost, ale Jedwab wzorem bohaterów wzmiankowanego typu powieści, jest outsiderem, borykającym się z ciągłym brakiem środków, samotnie stawiającym czoła problemom, występującym zarówno przeciw prawu, jak i trzęsącym podziemiem bonzom tego świata, spotykającym femme fatale, a na dokładkę jest błyskotliwym detektywem. Wszystko to układa się w zgrabną całość, hołdującą - w pewnym stopniu - czarnemu kryminałowi. Dodam jednak, że to tylko moja interpretacja, być może błędna.Na osobną uwagę zasługują dialogi między bohaterami - nie pamiętam już książki, w której wypadałyby tak naturalnie, jak tutaj. Rozmowy są naprawdę wciągające, soczyste, doskonale oddające charaktery konwersujących postaci. Naprawdę, mimo tego, że narracja sama w sobie jest świetnie prowadzona, to ja nie mogłem się wręcz doczekać kolejnych rozmów pomiędzy bohaterami.Mimo, iż fabuła toczy się spokojnym rytmem, to niewątpliwą jej zaletą jest to, że jest kompletnie nieprzewidywalna. Zachowania poszczególnych postaci, zwroty akcji, kilka momentów, gdy autor odkrywa rąbka tajemnicy, tak, że możemy dostrzec szersze spektrum wydarzeń - wszystko to składa się na fakt, że od "Ciemnej strony Długiego Słońca" nie sposób się oderwać. A na dokładkę, w finale powieści Wolfe stosuje klasyczny cliffhanger, powodujący, że niemal natychmiast chce się sięgnąć po tom kolejny. Co z pewnością zrobiłbym, gdybym nie miał innych planów czytelniczych, ale tom drugi, czyli "Jezioro Długiego Słońca", zyskał u mnie wysoki priorytet.Polecam!
If it isn't Earth, then why is the religion so similar to the religions in the Hellenistic period? And if it is some far-future Earth, then where are the non-Western influences on the culture? I mean, if you do straight fantasy, high fantasy, whatever, swords and wizards and all that, and it is basically medieval stuff with monsters and magic, okay. But if you make the magic technology, and the monsters were genetically engineered, and the Gods are either post-humans or AIs or something, then don't give me a bunch of medieval stuff again. I was okay with it in the Jack Vance Dying Earth stories because it had such a mythic feel, and it really was more fantasy than science fiction. But here, the Eurocentrism is a bit grating. The main character is complex and fascinating, though, and the story is just getting off the ground so I am willing to give it time to develop. Also, I am aware that the whole thing really started with a whole series "before" this one, and maybe if I'd read that first I wouldn't be as nitpicky and politically correct. Which reminds me, are all the women literally virgins or whores? The only two who weren't actually virgins for their religions or prostitutes were a goddess and a devil...
Do You like book Nightside The Long Sun (1993)?
It is a curious thing how much we credit a book merit based upon expectation and experience of a writer. Wolfe is "the most important writer in the SF field" my book tells me. His achievements and qualities are exposed with exuberance on the outer shell of the book itself. The effect this has on the reader is an intriguing point of research... I wonder if there is the potential of a pressuring into appreciating Wolfe taking place for some readers.And then my own experience with Wolfe plays into this, and that experience is... being overwhelmed by the obscured scope of his work... overwhelmed in a good way. The man intrigues me. If a scene seems straightforward and simple, I assume I wasn't reading it properly, and actually 10 things were alluded to that I entirely missed. I love the challenge of trying to unravel Wolfe's works. It could be argued that perhaps Wolfe's intentional obscurement creates almost a false literary depth at times, but in the end, I don't care, I enjoy the puzzle of it all.Why do I explain these things to being this review? Because if Nightside of the Long Sun were written by another author, or the beginning of a series of which I had no account of greatness expected I may very well not pick up the next book. Which was not to say it was in any way bad. But my prior knowledge of Wolfe gave me more reason to try and look through some of the film he places over his settings and characters. There is actually a lot to like of this work: a protagonist that I like for one. And you get a few hints of the greater things to come. And yet, if Wolfe wasn't Wolfe, I can't say that I would be sure I would give the next book the time. But since it is Wolfe, I know it will not be time wasted. Sidenote: while the connection with The Book of the New Sun is not immediately apparent, it does help you fall into the world a bit easier in some ways (possibly harder in others).
—Andrew
If what you hold dear is a thing that helps people by its nature, is it morally correct to steal and perhaps murder evil men to protect it? I'd think not, but it's a dilemma that Patera Silk, the protagonist of the first volume of Gene Wolfe's The Book of the Long Sun.While many of the same themes that Mr. Wolfe explores in The Book of the New Sun are present here - transformation, religion, government - yet are given new twists. The author's trademarked unreliable narrator is here more self-deluding than a liar. Silk nearly always tells the truth, but it's tinted by his desire for happy endings. While he is a priest of sorts, he has a remarkable loss of remorse at descending into criminal acts, even to save his parish.Religion is here portrayed as both noble and worthy or ridicule, depending on the point of view. Or perhaps both. The gods of the Whorl, the miles-long generation ship the story is set in, are kind, or perhaps cruel.To summarize the plot is to do it a disservice. But here goes: To save his manteion, as a god has instructed him to do, Patera Silk must accomplish the impossible task or convincing a criminal to show charity. That's pretty trite, actually, and it leaves out the grand society that's grown up (or perhaps not) in the Whorl. It leaves out the characters of Auk, professional thief and Silk's mentor; the semi-respectable criminal Blood; Maytera Marble, 300 year old sibyl of the manteion.Not to be missed. Nightside the Long Sun is a continuation to the New Sun books. But you can start here, I think, since the characters and events are very different. However, having read the earlier books will enrich the experience.
—Neil Fein
This book is a perfect example of character development and panoramic setting combined into a balanced tapestry. The storyline is secondary in importance to what happens moment to moment with the primary character, a priest become thief, and those he interacts with. Gene wolfe remains the master of characterization and presents a beautiful, realistic, hard sci-fi setting with notes of fantasy and reverent religious undertones to give it plenty of depth. It feels like a story of future history fully fleshed out for the reader. The sequels are also worthwhile, though losing a little for lack of originality in character and setting attained in this first work of the Long Sun series. Also an excellent study for writers of fantasy and science fiction.
—Pan